22 stycznia 2016

Kreatyna na redukcji

Kreatyna jest najczęściej kojarzona z suplementem stosowanym na masie. Jednak musimy wiedzieć, że kreatyna jest również świetnym suplementem, który możemy stosować w trakcie redukcji. Zwłaszcza jeśli zależy nam na wcześniej ciężko wypracowanych mięśniach.



Kreatyna - substancja pomagająca budować siłę i masę mięśni wykazując dobre właściwości anaboliczne. Dzięki swoim właściwością przyśpiesza przyrost beztłuszczowej masy ciała, zwiększa rezerwy energetyczne w mięśniach oraz hamuje aktywność enzymów proteolitycznych ( przy nieodpowiedniej/zaniżonej podaży kalorycznej rozkładają białka mięśniowe na aminokwasy, które są zużywane w przemianach energetycznych).
Kreatyna to związek organiczny zbudowany z fragmentów białek występujący na ogół w tkance mięśniowej (95%).
Kreatyna dzięki swoim właściwością pomaga odtworzyć ATP (podstawową jednostkę energetyczną biorącą udział m.in. w skurczu mięśniowym), bez którego nie byłoby możliwy skurcz mięśnia.
Jej zadaniem jest gromadzenie energii w mięśniach zapewniając odpowiednią ilość paliwa i pozwala utrzymać lub poprawić zdolności wysyłkowe - siła czy wytrzymałość.


Dlaczego warto suplementować kreatynę na redukcji?

Na wstępie muszę powiedzieć, że kreatyna nie powoduje większego spalania tłuszczu zapasowego, jak wyżej wspominałam jest to substancja pomagająca budować masę mięśniową, a nie redukować tkankę tłuszczową.
Za to ma bardzo ważne zalety zwłaszcza dla osób, które pragną mieć szczupłe, wysportowane, ujędrnione i umięśnione ciało:

  1. kreatyna działa antykatabolicznie, czyli wpływa na wewnątrzkomórkowe pH i utrzymuje odpowiednie nawodnienie komórek mięśniowych.
  2. poprzez swoje ochronne działanie na tkankę mięśniową pozwala poprawić skład ciała
  3. pomimo niskokalorycznej diety mięśnie sprawiają wrażenie pełnych 
  4. kreatyna jest ergogenikiem, czyli wpływa nie tylko na zatrzymanie regresu siły, ale może umożliwiać kontynuowanie postępów siłowych
  5. usprawnia regeneracje  
 Suplementy nie zrobią za Ciebie całej pracy! Musisz pamiętać, że jeśli chcesz osiągnąć wymarzony efekt to tylko ciężką pracą, zmianą nawyków i ćwiczeniami osiągniesz swój cel. Suplementy są jedynie naszą pomocą, by ułatwić nam dojście do celu.

16 stycznia 2016

Jestem honorowym dawcą krwi, a jaka jest Twoja super moc?

Jestem honorowym dawcą krwi i jestem z tego bardzo dumna!


W moim rodzinnym domu byciem dawcą krwi było na porządku dziennym. Pamiętam jak byłam malutka i tata przychodził ze słodyczami, które otrzymywał za oddanie krwi. W tamtych czasach nie mieliśmy pod ręką taką ilość słodyczy, dlatego jak tylko tata przychodził ze smakołykami to szybko rzucaliśmy się by jak najwięcej zjeść. 
Mój tata oddawał krew przez wiele lat. Nie umiem powiedzieć ile dokładnie, ale wiem kiedy przestał. Niestety nie był to jego wybór, bo jeśli by mógł oddawałby do dnia dzisiejszego. Zdrowie nie pozwoliło oddawać i został na stałe zdyskwalifikowany. 

Myślę, że to właśnie tata przekazał mi tak ważne podejście do dzielenia się z ludźmi tym co mam. 
Pierwszy raz krew oddałam zaraz po ukończeniu 18 roku życia. Ach jak byłam z siebie dumna. Później przestałam, byłam tak na prawdę gówniarą, której co innego było w głowie. 
Od 3-4 lat staram się regularnie oddawać krew. Niestety mój niezbyt wysoki poziom żelaza, często mnie dyskwalifikował na miesiąc, ale nie poddawałam się i próbowałam poprawić swoje wyniki tak by móc oddać w kolejnym miesiącu. 

Nie wiem czy wszyscy mają takie uczucie po wyjściu z punktu pobrać krwi, ale ja czuje się jak superbohater, którego mocą jest dzielenie się kawałkiem życia. 
Zawsze wyobrażam sobie, że właśnie w tym momencie pomogłam jednej osobie, której życie jest zagrożone. Wyobrażam sobie, że uratowałam komuś życie. Może kiedyś ktoś inny mający podobne myślenie uratuje życie moje bądź moich bliskich. 

Oddanie krwi nic nie kosztuje, a może uratować wiele istnień. 
Pomagajmy! 

Oddaj krew, podaruj komuś życie





13 stycznia 2016

Placuszki z mąki jaglanej z białym serem, jabłkiem i kiwi

Jak sami wiecie wariacji na temat omletów, placuszków i innych naleśniczków jest od groma ;) 
Dzisiaj chcę Wam zaproponować placuszki z mąki jaglanej z dodatkiem białego sera z startym jabłkiem i kiwi. 

Jak wiecie jestem na diecie 2xME i placuszki są zgodne z bazą małego posiłku - 350kcal, białko 30g węglowodany 36g, tłuszcze 12g




Składniki na dwa małe placuszki:
  • 1 jajko
  • 35g u mnie kaszy jaglanej zmielonej na mąkę
  • 1,5 łyżki mleka
  • szczypta proszku do pieczenia 

Dodatki:
  • 65g białego sera półtłustego
  • 35g śmietany 18%
  • 50g jabłka startego na tarce
  • 50g kiwi
 Przygotowanie:

 Kaszę jaglaną mielimy w młynku aż do uzyskania mąki. Jajko roztrzepujemy, dodajemy mąkę, proszek do pieczenia i mleko. Wszystkie składniki łączymy tak by uzyskać jednolitą masę. Placuszki smażymy na patelni (najlepiej teflonowej) bez użycia tłuszczu na niewielkim gazie, tak by mogły wyrosnąć.

Jabłko ścieramy na tarce, łączymy z białym serem i śmietaną. Dzięki dodatku jabłka ser uzyska lekko słodki smak - nie dosładzamy sera. Kiwi kroimy na plasterki.


12 stycznia 2016

" Świat to nie tylko słodycz. Nic nie uderzy Cię tak mocno jak życie".




"Świat to nie tylko słodycz. To bardzo podłe i paskudne miejsce i nie ważne jak twardy jesteś to przydusi cię do gleby, jeśli mu na to pozwolisz. Nic nie uderzy cię tak mocno jak życie. Nie ważne jak mocno bijesz, ale ile jesteś w stanie znieść i nadal iść do przodu. Na tym polega zwycięstwo! Jeśli wiesz, na co cię stać, rób to, na co cię stać. A jeśli nie jesteś tym, kim chcesz być, nie szukaj winy w innych, tak robią tchórze"
Rocky Balboa

Złość, zdenerwowanie, bezradność czy podły nastrój kierują naszymi czynami. Bardzo często to one wyznaczają nasze zachowanie. 
Ostatnio w moim życiu dzieje się wiele przykrych rzeczy, które powodują, że moje chęci zmniejszają się do minimum - organizm ustawiłam na tryb: wstać, pójść do pracy, wrócić do domu i spać.
Wiem, że każdy z nas ma takie dni, kiedy myśli że nie jest w stanie podjąć dalszej walki, że czas się poddać. Ale właśnie w tych chwilach musimy zdać sobie sprawę, że zaszliśmy bardzo daleko i nie możemy się poddać.
Musimy walczyć ile sił mamy, musimy zrobić wszystko co w naszej mocy by wygrać!
Czas podnieść rękawice, wstać i pójść przed siebie dumnym z tego co osiągnęliśmy. Zdobywać kolejne szczyty!



Wczoraj po ponad tygodniu nie chodzenia na treningi po namowach Tomka wrzuciłam ubrania sportowe i buty do torby, w rękę wzięłam butelkę z wodą i wybrałam się na trening z pewnością, że dobry trening zmniejszy moje napięcie, zredukuje złe myśli i cierpienie.
Nie myliłam się.
Dałam z siebie 100% albo i jeszcze więcej. Chwilowe otępienie szybko minęło i wróciła siła.
Muszę się przyznać, że z każdą kropelką potu spływającego z mojego ciała czułam jak oczyszczam swoją duszę. Jak w jednym momencie cały stres, nerwy i negatywne myśli ulatniają się.
Teraz widzę światło - promyk nadziei, który nie gaśnie tylko dzięki swojej sile rośnie.
Podniosłam rękawice, wstałam z kolan, uniosłam głowę i uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze. To co w tej chwili dzieje się w moim życiu jest tylko przeszkodą, która pokonamy i wszyscy będziemy zdrowi i szczęśliwi.



2 stycznia 2016

Recenzja książki "2xME Minimum zaangażowania, maksimum efektów"

Jestem już po przeczytaniu książki "2xME - Minimum zaangażowania, Maksimum efektów" Agnieszki i Tobiasza Wilk oraz po pierwszych dniach stosowania ich diety. 
Od chwili "odnalezienia" profilu na facebook No cardio (KLIK) i zapoznaniu się z wieloma artykułami autorów książki cały czas trułam Tomkowi, że koniecznie muszę mieć tą książkę. Miłą niespodzianką było dla mnie otrzymanie jej w prezencie imieninowym od Tomka. Od razu porzuciłam wszystkie obecnie czytane pozycję i zabrałam się do czytania. 


Na wstępie powiem, że książka mnie zachwyciła. 

Książka napisana jest prostym językiem, tak by każdy czytelnik bez problemy zrozumiał i przyswoił wszystkie informację w niej zawarte. A muszę przyznać, że informacji jest w niej od groma - od funkcjonowania naszego organizmu, wpływu spożywanych pokarmów, postu kilkunastogodzinnego do opisu redukcji według tej metody i wpływu treningów typu kardio na oczekiwane efekty. Autorzy w sposób jasny przekazują nam wiedzę na temat naszego organizmu. Swoja metodę podpierają licznymi badaniami, które były przeprowadzane na całym świecie oraz własnym doświadczeniem i doświadczeniami swoich podopiecznych. 
Już sam wstęp informuje nas dla kogo ta książka jest przeznaczona - krótko mówiąc dla osób, którzy mają problemy z utrzymaniem wagi, gdyż za bardzo kochają jedzenie. 

Jako, że autorzy książki proszą o nieumieszczanie szczegółów metody 2xME ze względu na kontrowersyjne podejście do diety opiszę jedynie swoje odczucia po kilku dniach stosowania. 





Od razu muszę się przyznać, że dietę zaczęłam tuż przed samymi świętami tak by nie odkładać jej w nieskończoność, ale w czasie świąt nie przestrzegałam żadnych reguł - jadłam ile popadnie. Pełną parą dietę rozpoczęłam od tego poniedziałku, czyli 5 dni temu. 

Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że metoda 2xME bardzo mi odpowiada, głównie za sprawą zmian kaloryczności - 3 dni restrykcyjnej diety, 4 dni spożywana wyższych kalorii. Dzięki temu nie jestem wymęczona ciągłym obcięciem kalorii, odmawianiem sobie wszystkiego i oczekiwaniem na oszukany dzień. Nie czuję się jakbym była na diecie! Jednego dnia utrzymuje niski poziom kalorii, by drugiego móc pozwolić sobie na większą porcje posiłku bądź mały deser. 
Dodatkowym atutem jest zmiana ilości posiłków. Nie pierwszy raz spotykam się z opinia, że 5 posiłków dziennie nie jest odpowiednim podejściem dla każdego. Sama często miałam problem ze zjedzeniem wszystkich posiłków - brak czasu, brak jedzenia w danej chwili, brak możliwości zjedzenia w tym momencie itd. Teraz mam 3 posiłki, które pozwalają mi na więcej swobody. Tak wiem, że niektórzy powiedzą że jest to dieta dla leniwych. Ale nie każdy z nas ma możliwość zjedzenia 5 posiłków dziennie i nie oszukujmy się, ale te 5 posiłków zawsze jest okrojone do minimum kcal i przez to częściej jesteśmy głodni. 
Teraz spożywam 3 duże posiłki (kaloryczność obliczona według książki), które wystarczająco zaspokajają moje potrzeby. 
Metoda zakłada, że przez wiele godzin pościsz - tak tak dobrze przeczytałeś. Post trwa od 12 do 15 godzin każdego dnia, ale nie martw się wliczamy w to godziny snu. Gdy pierwszy raz to przeczytałam od razu pomyślałam sobie " no way! nie dam rady przez tyle godzin nic nie jeść". Ale z każdą kolejną stroną przeczytaną zaczynałam zmieniać myślenie i postanowiłam wypróbować na własnej skórze. W końcu nic nie tracę, a zawsze mogę zyskać więcej niż bym chciała. 

Podsumowując: na dzień dzisiejszy czuje się dobrze. Po pierwszym tygodniu stosowania jest widoczny efekt - obniżona waga i lepsze samopoczucie. Na pewno chcę dzięki tej metodzie uzyskać swoją wymarzoną sylwetkę. 
Śmiało mogę polecić książkę każdemu kto boryka się ze zbędnymi kilogramami jak i dla osób, które marzą o wysportowanej sylwetce.